Taco Hemingway – Ortalion Lyrics

Ortalion By Taco Hemingway

Ortalion znów szeleści strasznie, lecz nim światło zgaśnie zdejmiesz mój ortalion
Nie liczą się gwiazdki, marmurową posadzkę zdobi mój-

Jedźmy na wakacje gdy nas męczą paparazzi
Baby, put it in the past, bo te paski to już pastisz
Wiem że ciebie już nękali gdy byłaś jeszcze dzieciakiem (yeah, yeah, yeah)
Zwiedzamy Europę, terenówki i pociągi
Gdyby dali by ci spokój, częściej pisałbym love songi
Ale tego dziś nie robię, bo im nie chcę dać zarobić (nie nie, nie)
Europa daje mi wolność, znowu tu znikam z tobą
Gdy lądujesz, knajpy w Katalonii wina chłodzą
Nie przejmuję się tym ilu ziomów mi da follow
Powodzenia jeśli myślą, że coś mi zabronią
On wysyła DM do modelek, jak się mają
Nie taki ze mnie klient, żaden ze mnie bawidamek
Jeremi to mój idol, lecz nie jestem tanim draniem
Z kieszeni wyjmuję sztylet, kiedy zdejmuję ortalion

Ortalion znów szeleści strasznie, lecz nim światło zgaśnie zdejmiesz mój ortalion
Nie liczą się gwiazdki, marmurową posadzkę zdobi mój ortalion
Znów szeleści strasznie, lecz nim znowu zaśniesz zdejmiesz mój ortalion

Młody gówniarz pewnie myślał o mnie nowo rich
Typ turysty który nie zapyta dokąd iść
W tym hotelu średnia wieku almost seventy
Patrzą na mnie skąd ma kwit, myślą skąd ma kwit
W Paryżu chodzę do Michelin, w WWA chodzę do Sapko
VIP przy Tamizie, pewnie bym wolał być w Nando’s
Champs Élysées na Limie, po Ciechanowie w tym Lambo
Policja prosi o ID, pewnie ich zmylił ortalion
Tęsknię za czasami gdym na scenie stał
Miły fanbase machał łapą jakby płynął kraul (cóż)
Otwieramy butle Pinot noir
Jeśli kiedyś mnie zostawisz, będę miał kino noir
Parę stów w białym ortalionie
Biała suknia ona się przechadza po balkonie
Biała suknia kiedy patrzę na nią ona płonie
Białą suknie zdejmij, ale to na koniec, najpierw

Ortalion znów szeleści strasznie, lecz nim światło zgaśnie zdejmiesz mój ortalion
Nie liczą się gwiazdki, marmurową posadzkę zdobi mój ortalion
Znów szeleści strasznie, lecz nim znowu zaśniesz zdejmiesz mój ortalion

Dziennik pokładowy Europa – zapis piąty. Dzisiaj zabrałem ze sobą dwójkę autostopowiczów. Znajdowali się w całkowicie przeciwnym spektrum uczesania – jeden miał łysą czaszkę, drugi niebieskie włosy. Rodacy. Opowiedzieli mi o świecie młodego melanżu, o przemocy, płaczu, pigułach, o Polsce. Powiedziałem im, że w Europie widziałem to samo co widziałem w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie, Lublinie, Trójmieście, Poznaniu, Białymstoku – czyli zagubioną młodzież. Narkotyki i przemoc to ich biznes – a biznes ma się dobrze. Kontrolka z wykrzyknikiem przestała świecić jednostajnie, zaczęła migać wściekle. Wciąż nie mogę dostrzec co się na niej znajduje. Odbiór